Witajcie!
Bardzo lubię brać udział w blogowych akcjach. W ostatnich miesiącach roku to właśnie one królowały na blogu, a posty z nimi związane cieszyły się największym zainteresowaniem. Kiedy usłyszałam o #PST, czyli pokaż swoją toaletkę organizowaną przez Magdę Delishe od razu poczułam się skuszona! Na pewno nie raz zastanawialiście się, gdzie blogerki urodowe mieszczą swoje kosmetyki i czy rzeczywiście jest ich tak dużo, że trzeba upychać je po kątach. Może nadal szukacie sposobu na utrzymanie porządku lub przechowywanie kosmetyków? Wraz z innymi dziewczynami postanowiłyśmy Wam pokazać miejsca owiane tajemnicą – domki w których mieszkają nasze skarby.
Co to za akcja? #PST, czyli pokaż swoją toaletkę
Delishe postanowiła zdradzić, co kryje się w jej toaletce i zaraziła tym pomysłem kilka innych blogerek. Ma to na celu zachęcenie Was do zrobienia porządku w swoich zbiorach, czy odkrycia nowych pomysłów na przechowywanie produktów. Magda chciała też przypomnieć, że w grupie zawsze jest raźniej i w blogosferze poza konfliktami można spotkać wiele wspaniałych ludzi, pełnych zapału i otwartych na nowe! Akcja trwa od poniedziałku (11.12) do piątku (15.12) i przez cały ten czas może do niej się przyłączyć każdy, niezależnie od tego czy jest blogerem czy czytelnikiem. Możliwości jest wiele, a zasady są proste – post, zdjęcie na Instagramie, FB oznaczone hasztagiem #POKAŻSWOJĄTOALETKĘ. Poza tym, jeśli tylko zdecydujecie się dołączyć to koniecznie nas o tym powiadomcie!
Toaletka, a sfera marzeń
Moja toaletka to dla wielu nic nadzwyczajnego – mało się w niej mieści, piszczy gdy wysuwa się szuflady, stoi i ładnie wygląda. Jeśli Ty również tak myślisz, to nie ma w tym nic złego, dla mnie to jednak nadzwyczajny przedmiot w mieszkaniu! Ponieważ kryją się w nim moje wszystkie pędzle i kosmetyczne perełki? Nie, zupełnie nie z tego powodu. Z tą toaletką kryje się pewna historia. Z reguły jestem istotą upartą, więc jak możecie się domyślić na posiadanie toaletki również się uparłam. Propozycji w sklepach nie brakuje, ale niska cena idzie często w parze z meblem wykonanym „z tektury”, a porządne, stare okazy z czasów komunizmu wyglądały mało zachęcająco. Przez długi czas toaletka była moim marzeniem, aż odpuściłam ze względu na brak swojego własnego kąta i ciasnotę w akademiku. W zeszłym roku na krótko przed świętami wróciłam do rodzinnego domu i nie spodziewałam się zupełnie, że czekać tam na mnie będzie prezent... Otóż mój tata postanowił spełnić marzenie, znalazł toaletkę w ogłoszeniu i przywiózł ją aż z Holandii! Nawet nie wiecie jaka byłam wtedy szczęśliwa. Poza tym poświęcił sporo czasu by ją odnowić i dziś stoi piękna, niepozorna w naszym mieszkaniu.
Ciasno tu aj!
W toaletce którą posiadam nie ma za wiele miejsca, dlatego chowam tylko te rzeczy z których najczęściej korzystam. W średniej szufladzie mieszczą się wszystkie moje pędzle do makijażu oczu. Ostatnio pojawił się problem – ponieważ mam ich już całkiem sporo, to nakładają się jedne na drugie zamiast leżeć obok siebie. Czy przeszkadza mi taki stan rzeczy? Raczej nie, szybko wyszukuje te najbardziej potrzebne rodzaje. Poza tym nie jest ich tak dużo by wypełnić całą przestrzeń – kupka ma tylko dwa poziomy. Małe szufladki są świetnym miejscem na przechowywanie podkładów, korektorów i ewentualnie rzadziej używanych produktów. Jedna z nich służy do trzymania moich zegarków i ulubionej biżuterii, którą bałabym się wrzucić luzem do magicznego słoika. Największa szuflada to mieszkanie kosmetyków do makijażu oczu i ust – palet cieni, pojedynczych pigmentów, cieni do brwi i pomadek. Czasami lądują tam też róże, rozświetlacze i bronzery w neutralnych, delikatnych kolorach. Innymi słowy wszystko co nadaje się do codziennego makijażu.
Pudełka, koszyki i inne słoiki!
Pozostałe kosmetyki, które nie mieszczą się w toaletce chowam do pudełek z empika lub tych, które pozostają mi po przesyłkach i mają w sobie to coś. Wbrew pozorom nie jest tego tak dużo i obecnie mój dodatkowy domek dla kosmetyków stanowi aż jeden egzemplarz! Istnieją jeszcze drewniane koszyki, które również dostałam od taty. Służą głównie do zbierania zgub – często kiedy robię zdjęcia lub się maluję rzucam wszystko gdzie popadnie. Kiedy brakuje mi czasu na porządkowanie i odkładanie każdego produktu na miejsce, to ląduje on w koszyku – mam wtedy pewność, że bez nawet jeśli nie ma danej rzeczy na miejscu, to raczej znalazła się na dnie przepastnego koszyczka.
Słoik pełen cudów, hipopotam i niebieski kwiat
„Niebieski kwiat i kolce!”, niebieski kwiat i hipopotam? Cóż, mojej toaletki od jakiegoś czasu pilnuje mały hipek. Kiedy byłam mała zbierałam ich całe mnóstwo – figurki, pluszaki i inne. Tego hipopotamka próbowała dorwać mała bestia Brownie (czytaj. mój szalony kot), ale uratowałam go przez zgubą. Co rano patrzy na mnie równie zaspanymi oczami jak moje i leży rozleniwiony pilnując dobytku. Na toaletce stoi też niebieski świecznik w kształcie kwiatka. Świeczki tam co prawda nigdy nie wkładałam, ale bardzo dobrze spisuje się jako miejsce na ściąganą wieczorem biżuterię czy oparcie o niego na chwilę pędzla. Poza tym niebieski i biały to idealne połączenie kolorystyczne, stąd dodaje toaletce uroku. Słoik zamknięty na cztery spusty kryje w sobie moje skarby niekosmetyczne – bransoletki, pandorki, pierścionki i gumki do włosów.
Lustereczko powiedz przecie
Chociaż moja toaletka ma piękne lustro to z moją ślepotą i słabym światłem w pokoju mogę zapomnieć o spoglądaniu w nie podczas malowania. Posiadam lusterko na nóżce z pięciokrotnym powiększeniem, które zawsze jest obok w pogotowiu. Poza tym jeśli już o lustrach mowa, to wtedy kiedy nie mogę na siebie patrzeć stosuję różne specyfiki pielęgnacyjne. Kilka z nich zajmuje miejsce obok magicznego słoja na toaletce – krem pod oczy, co nieco na nieprzyjaciół i przebarwienia. Nie mogło zabraknąć również perfum,w końcu rano przy toaletce spędzam najwięcej czasu (mój M. może potwierdzić).
Układanka
Chciałabym skłamać, że w mojej toaletce zawsze jest ład i wszystko idealnie poukładane. W porannym pośpiechu nie ma mowy, bym celebrowała chwile przy niej spędzane i odkładała każdy element na swoje miejsce w układance. Staram się chociaż raz w miesiącu na nowo zaprowadzić w niej porządek. Przy nietypowym kształcie szuflad nie zamontuję w nich przegródek i nie wstawię pudełek. Tylko pędzle do twarzy stoją na boku w osobnym pojemniku (nie martwcie się, są codziennie myte przed użyciem), cała reszta musi liczyć na moje chęci do zachowania idealnego porządku. Poza tym toaletka to miejsce święte, nic na niej nie może sobie bezkarnie leżeć, tym bardziej rzecz która nie należy do mnie. Nie lubię też gdy stoi na niej za dużo rzeczy, dlatego często przestawiam wszystko i chowam. Bardzo irytuje mnie choćby smuga po podkładzie, odrobina pudru czy jakikolwiek inny brud.
Warto czy nie warto?
Toaletka pozwala mi trzymać wszystkie niezbędne w makijażu kosmetyki w jednym miejscu. Zanim ją jednak kupicie dobrze zastanówcie się nad praktyczną wersją. Może bardziej opłaca się zainwestować w taką typu biurka albo też kupić zamiast niej komodę. Sama w przyszłości mam zamiar nabyć dodatkowo komodę z Ikei by zamknąć w niej wszystkie moje kosmetyki, nie tylko te kolorowe. Wtedy będę mogła myśleć o elementach ułatwiających segregację. Tymczasem zadowolona jestem z opcji którą mam i ratujących mnie pudełek.