Cześć!
Za nami wyjątkowo piękny weekend, pełen słońca i przede wszystkim ciepła. Wkraczamy powoli w kwiecień i miejmy nadzieję, że wiosna pozostanie już z nami na stałe. Tymczasem zapraszam Was na mega denko – nazbierało się z lutego i marca. Co się sprawdziło, a do czego więcej już nie wrócę? Odpowiedź w dalszej części posta.
- Catrice Liquid Camouflage, korektor do twarzy. Stały bywalec, który świetnie ukrywa cienie i niedoskonałości. Moim zdaniem jest nieco mało wydajny i dość ciężki, ale warto po niego sięgnąć gdy inne zawodzą.
- Revoluton Pro, Foundation Drops, podkład. Skusiłam się na niego po przeczytaniu wielu pozytywnych recenzji. Daje uczucie satynowej skóry, pięknie wygładza i dobrze kamufluje. Niestety w przypadku mojej tłustej skóry bardzo szybko ściera się i waży. Raczej do niego nie wrócę.
- Anwen, Proteinowa Magnolia, odżywka do włosów. Niedawno pojawił się o niej post, możecie więc poczytać. Sama odżywka stała się jednym z moich ulubieńców – wygładza, pozostawia włosy sypkie i błyszczące. Starczyła na długo i przyjemnie pachniała.
- Garnier, Ware Schatze Migdał, szampon do włosów. Szampon, który w składzie o dziwo miał olejki. To właśnie za ich sprawą, często po drugim dniu włosy wyglądały na tłuste. Bardzo obciążał moje kłaczki i niestety powodował swędzenie skóry głowy. Mogłam się tego spodziewać, a jednak zaryzykowałam. Więcej się nie spotkamy.
- Gliss Kur Purify & Protect, szampon do włosów. Spodziewałam się dramatu, lecz okazał się strzałem w dziesiątkę. Używałam go trochę rzadziej, ponieważ w składzie ma mocne detergenty. Oczyszczał, pozostawiał włosy miłe w dotyku i doskonale przedłużał ich świeżość. Miła odmiana, ponieważ ich szampony od dawna moim włosom nie pasowały.
- Pure by Clochee, Oczyszczający płyn micelarny. Kolejny produkt, którego recenzja wisi na blogu. Bardzo się z nim polubiłam! Świetnie domywał makijaż, pozostawiając skórę oczyszczoną. Miałam wrażenie, że zastępuje także tonik, chociaż ten używałam w kolejnym kroku. Pięknie pachnie i ma całkiem przyjemny skład.
- eva dermo, emulsja micelarna. Produkt myjący o bardzo delikatnym działaniu. Przyjemna konsystencja i brak podrażnień. Niestety miałam problem z dokładnym oczyszczeniem skóry. Mimo że produkt bardzo mi się spodobał, raczej nie wrócę do niego.
- It’s skin, pianka zielona herbata. Bardzo silnie oczyszczający kosmetyk. Moją skórę pozostawiał ściągniętą, skrzypiącą i powodował wzmożone wydzielanie się sebum. Wylądowała w koszu, bo nie dałabym jej nikomu obawiając się podrażnień.
- veoli botanica, peeling do twarzy. Bardzo delikatny peeling myjący o naturalnym składzie. Moja skóra bardzo się z nim polubiła, choć zawiera drobinki (naturalnie zmielony składnik), które mogą nie być wskazane przy stanach zapalnych na buzi. Szkoda mi trochę, że się skończył – lubiłam ten specyficzny, naturalny zapach i jego działanie.
- Natura Siberica, wild thistle, naprawcza maska do włosów. Uwielbiam zieleń tej maski, jej konsystencję i skład. Moje włosy poddają się jej i momentalnie stają się gładkie. Sprawia, że pozostają ciężkie, błyszczące i pięknie pachną. Raz zdarzyło się, że w dziwny sposób osadziła się na włosach – jakby zaszła jakaś reakcja. Poza tym bardzo ją polecam.
- Natura Siberica, białe masło oczyszczające. To jedyne masło z trzech w kolekcji, którego niestety nie polubiłam. Miałam wrażenie że okleja moją skórę. Gęsta biała maź była trudna do usunięcia, i totalnie nie nadawała się do oczyszczania brwi i rzęs. Działanie zbyt delikatne by zmyć makijaż, sam masaż cery może nie był by zły lecz pojawiały się wypryski.
- Yope, werbena. Zdecydowanie moje ulubione mydło w płynie. Uwielbiam jego zapach i delikatne działanie. Świetnie sprawdza się także przy oczyszczaniu pędzli i gąbeczki do makijażu.
- bebe, smoothie jogurt i brzoskwinia, żel pod prysznic. Skusiłam się na niego ponieważ bardzo ładny miał zapach. Rzadko podejmuje tak pochopne decyzje, bo moja skóra wymaga wyjątkowej pielęgnacji. Produkt okazał się bardzo delikatny i zużyłam go w mgnieniu oka.
- Lavera, łagodny żel pod prysznic. Kosmetyki tej marki trzeba po prostu ubić, są dość specyficzne i nie każdemu mogą odpowiadać. Żel był dość gęsty, przyjemny miał zapach i nieco słabo się pienił, za to skórę pozostawiał gładką. Na pewno będę sięgać po inne wersje.
- Bielenda, smoothie mask, maska detoksykująca. Bielendę bardzo lubię, ale nie wszystkie ich produkty są warte swojej ceny. W zdecydowanej większości nie przekłada się to na składy, ale działanie mają całkiem dobre. Z nowości skusiłam się na maseczkę probiotyczną, która miała wygładzić moją skórę. Rzeczywiście tak się stało i mszę powiedzieć że tutaj skład jest wyjątkowo fajny, dlatego polecam się im przyjrzeć.
- Goblin Mask Pack, maseczka do twarzy w płachcie. Niestety po raz kolejny zawiodłam się na maskach w płachcie. Muszą zawierać składnik, który wyjątkowo nie służy mojej skórze. Praktycznie po każdej wyskakują mi małe krostki i skóra zamiast być wygładzona nie prezentuje się zachwycająco. Nic na to nie poradzę, chyba stanowię wyjątek od reguły bo wszyscy je kochają, a u mnie nie zdały egzaminu.
- Orientana, peeling papaja, żen szeń. Produkt testowany przeze mnie przez ponad pół roku. Ciężko było mi go ocenić, lecz w gruncie rzeczy jestem zadowolona. Ma ciekawą, woskową konsystencję – choć może bliżej mu do zbitego masła. Zawiera drobinki masujące i świetnie rozprowadza się po skórze. Nie powodował żadnych zmian alergicznych czy pogorszenia stanu cery. Nawet mój chłopak mi go podkradał i chwalił działanie.
- Kringle Candle Secrets i Dewdrops, woski do kominka. Kocham palić woski. Są mi o wiele bliższe niż świeczki. Najczęściej wybieram Kringle ponieważ maja według mnie bardzo wyważone zapachy i można je palić o wiele dłużej niż inne. Secrets to zapach Stradivariusa – pachnie dokładnie jakbym wchodziła do tego sklepu. Jest dość mocny i nie można go palić zbyt długo, ale przyjemnie roznosi się po całym domu. Dewdrops to zapach powietrza po letniej burzy, trawy o poranku w piękny słoneczny dzień. Uwielbiam go, jest bardzo świeży i nie przytłacza.
Tak oto prezentują się moje zużycia. Ze wszystkiego najlepiej wspominam peelingi do twarzy, woski i maski do włosów. Jak to bywa coś zachwyciło, coś się nie spodobało.
Co z denka przykuło Waszą uwagę tym razem?