Cześć!
Zniknęłam na chwilę, ale w ostatnim czasie bardzo dużo się działo. Ciężko mi było pogodzić życiowe zawirowania z blogiem i moimi SM. Nagromadziło mi się trochę produktów do zrecenzowania, zaczniemy jednak od czegoś lekkiego i przyjemnego po tej przerwie. Przed Wami minirecenzje zużytych produktów, czyli denko kosmetyczne stycznia 2020.

- Zielone Laboratorium, odżywka wygładzająca, olej migdałowy i len. Jakiś czas temu na blogu pojawił się dość długi post na temat kosmetyków Zielone Laboratorium. Wspominałam w nim, że ta odżywka bardzo dobrze ujarzmia włosy, sprawia że stają się niezwykle gładkie i lejące. Bardzo ją polubiłam, ma delikatny zapach i przyjemną konsystencję. Więcej przeczytacie na jej temat we wspomnianym tekście.
- Yves Rocher, Anti-Pollution, płukanka do włosów. Od dawna miałam ochotę wypróbować płukankę, czemu zaś padło na YR zamiast na domowe sposoby jak piwo. Nie mam pojęcia, po prostu wpadła mi w oko w katalogu. Oczywiście nie wierzyłam w jakieś cudowne właściwości chroniące włosy przed zanieczyszczeniami, chociaż pozbywa się ich skutecznie – włosy stają się po niej wyraźnie oczyszczone. Niestety po pierwszym użyciu były całkiem fajne, po kolejny stały się matowe i plątały się. Dla mnie to niestety bubel, skład nie zachwyca i włosy są po niej nieprzyjemne. Odżywka czy maska ratuje sytuacje, ale nie zawsze. Lepiej użyć czegoś innego.
- by Wishtrend, Mandelic Acid 5% Skin Prep Water. Jeden z lepszych toników kwasowych jakie miałam. Nie udało mi się zużyć go do końca, ponieważ nie byłam systematyczna i dodatkowo wystarczy go odrobina, by przetrzeć twarz – bardzo wydajny. Bardzo dobrze oczyszcza cerę, wspomaga gojenie się nieprzyjaciół oraz powstrzymuje powstawanie nowych, rozjaśnia przebarwienia. Nie podrażnia cery chociaż jest dość silny.
- Lily Lolo, bb cream light. Pisałam o nim już kilka miesięcy temu. To bardzo lekki podkład, który ma konsystencje musu. Ciężko się go rozprowadza palcami, należy to robić zwilżoną gąbeczką. Bladziochy nie będą z niego zadowolone, nawet w połączeniu z białym pudrem nie jest zupełnie jasny. Całkiem nieźle kryje i trzyma się na skórze w ciągu dnia. Przy tłustej cerze dużo szybciej z niej zniknie, lubi się przy tym wycierać w miejscach newralgicznych.
- Hean, korektor Comouflage. Wspominałam o nim wielokrotnie. Uważam, że jest lepszy niż kultowy Catrice. Równie dobrze kryje i trzyma się na cerze. Ma nieco inną formułę, ale też należy do dość ciężkich.
- puroBio, Compact Foundation, naturalny podkład w kamieniu. Kolejny kosmetyk, który doczekał się tutaj recenzji. To ciekawa forma podkładu, wcześniej spotkałam się z tego typu produktami może ze dwa razy. Dobrze kryje, daje satynowe wykończenie i cera wygląda zdrowo. Niestety często nie współpracuje z kremami, należy odczekać aż dobrze się wchłoną i dopiero go zaaplikować. Kolor jest nieco za ciemny dla bladziochów, ale wypada dużo lepiej niż wspomniany wyżej krem BB.
- Lily Lolo, baza pod cienie. Moja ulubiona baza pod cienie. Używałam jej pod każdy makijaż oka, a mimo to nie udało mi się jej wykorzystać do końca. Bardzo wydajny kosmetyk, który pięknie podbijał kolory na oku. Baza jest trochę tłusta i może się nie spisać w przypadku osób, które mają problem z tłustą powieką. Zwykle rozprowadzam ją i delikatnie wklepuje, następnie nakładam na nią kolejne cienie.
- Lador, Fill up, ampułka do włosów. Przyjemny produkt, chociaż tak naprawdę doprowadził mnie początkowo do płaczu. Podczas mycia ampułka zamienia się z płynu w białą, gęstą odżywkę. Sprawiła że moje włosy stały się jednym wielkim kołtunem, którego nie mogłam rozplątać. Za to po wysuszeniu włosy były bardzo miękkie i gładkie. Wolałabym jednak wypróbować całą kurację niż pojedynczą ampułkę.
- Vianek, pomadka ochronna, olej kokosowy. Nie wywarła na mnie większego wrażenia. Dość dobrze nawilżała, ale moje usta są bardziej wymagające i przynosiła tylko chwilową ulgę.
- Makeup Revolution, Conceal & Define. Zupełnie nie rozumiem dlaczego ten korektor jest tak popularny. Słabo kryje, roluje się i brzydko wygląda na oku, jest drogi i niewydajny. Może dla osób które nie mają cienkiej skóry z fioletowymi sińcami, żyłkami będzie zadowolony. Dla mnie to mocny średniak, szkoda na niego zachodu.
- mama’s, krem do biustu. Krem nie zachwycił mnie niczym. Nie zauważyłam żeby mój biust stał się bardziej jędrny i nawilżony. Może nie byłam odpowiednio uparta i systematyczna.
- Płatki pod oczy ze złotem. Jak każde płatki, sprawiły że okolice oczu dobrze wyglądały na drugi dzień.
- Yves Rocher, żel po prysznic Red Apple, edycja limitowana. Ciekawy zapach, dość słodki i bardzo delikatny, prawie niewyczuwalny. Produkt był jednak mocno oczyszczający, zawiera silne detergenty, z czego moja skóra nie była zachwycona.
- Inoar, Pos Progres szampon. Pozycja dla osób, które postawiły na keratynowe prostowanie. Bardzo delikatny, gęsty- wręcz glutowaty i o zielonej barwie. Ładnie pachnie, całkiem dobrze oczyszcza jak na delikatne detergenty. Nie jest to jednak typowy szampon, dlatego nie oczekujcie że da efekt gęstej piany.
- Kostka mydła, puder oczyszczający różany. Jeden z moich hitów ostatnich miesięcy. To tak naprawdę glinka wzbogacona naturalnymi dodatkami, takimi jak płatki i ekstrakty z róż. Stosowałam go najczęściej jako maskę oczyszczającą. Cera po takim maskowaniu była cudownie miękka i gładka. Przeczytacie o nim więcej w poście, który znajdziecie używając lupki.
- Senkara, czeko scrub. O nim również możecie przeczytać na blogu. To cudowny peeling cukrowy o pięknym zapachu prawdziwej czekolady. Zawarte w nim olejki sprawiają, że nie tylko złuszcza skórę, ale też nawilża.
- Banila, Clean it zero. Świetny sorbet- masło do oczyszczania skóry. Ze stałego masełka zamienia się pod wpływem masażu w olejek, który doskonale zmywa ze skóry wszelkie zanieczyszczenia. Radzi sobie z nawet najbardziej upartymi kosmetykami, takimi jak matowe pomadki long lasting. Po zmyciu widać tylko brudną wodę, nawilża cerę i nie pozostawia na niej filmu. Należy do bardzo wydajnych i warto go wypróbować.
Denko styczniowe okazało się całkiem spore. Trafiło na tą listę kilka bubli i perełek.
A jak u Was? Któy z tych kosmetyków najbardziej Was zachwycił? Może któryś znacie?